opowie, sporządzę raport.
Kiedy tamci dwoje oddalili się, Bryan podszedł bliżej do Jessiki. - Co to za wiadomość? - spytał. Bez słowa podała mu kartkę. U góry napisano długopisem: Do Jessiki Frazer. Poniżej znajdowały się tylko trzy słowa jedno pod drugim i te zostały napisane krwią. Środkowe słowo było podkreślone. Ioin i Igrainia. RS 296 ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY Kraj już od dawna nie znał wojny, więc wyglądał inaczej niż wtedy, gdy Bryan widział go po raz ostatni. Stał na szczycie skalistego wzgórza, przez dobrych kilka minut po prostu chłonąc w niemym zachwycie czyste piękno surowego krajobrazu. Na zboczach były malownicze zagrody, pola w dolinach mieniły się łagodnymi barwami, owce i krowy pasły się na zielonych łąkach, niezliczone polne kwiaty kołysały się na wietrze. Wciąż było widać pozostałości kamiennych murów, czasem pamiętających jeszcze czasy rzymskie. Dzień powoli zmierzał ku końcowi, niedługo przyjdzie noc, a wraz z nią Czarcia Pełnia oraz zwołany przez wroga kolejny bal. Pierwszy dowiedział się Florenscu, natychmiast skontaktował się z Seanem, zaś Sean powiadomił Jessicę i Bryana, ponadto ostrzegł lokalną policję, że w okolicach ruin zamku MacDonnough mogą pojawić się poważne kłopoty. Oczywiście pomoc funkcjonariuszy nie była im potrzebna do rozprawienia się z Władcą, lecz do ratowania potencjalnych ofiar, które przybędą na imprezę, nieświadome śmiertelnego zagrożenia. Bryan odetchnął głęboko, wciągając w płuca czyste powietrze i rozejrzał się po raz ostatni, chłonąc pastelowe barwy wzgórz, pól i łąk. Już niedługo kolory się zmienią, wszystko zaleje krwawa poświata i znów będzie tak, jakby ta ziemia spływała krwią... - I co myślisz? - spytał stojący obok niego Lucien. RS 297 - Niewiele się tu zmieniło, ten widok nadal robi ogromne wrażenie. - Wskazał. - Tam zatrzymał się Edward I, czekając na powrót zwiadowców, którzy przywieźli mu pojmaną Igrainię. Droga po prawej prowadzi do zamku MacDonnough. Ragnor i Brent, którzy poszli rozejrzeć się po okolicy, pojawili się właśnie i usłyszeli ostatnie słowa. - Wszystko wygląda tak, jak mówiłeś - rzekł Brent. - Znakomite miejsce na zastawienie pułapki, po jednej stronie wzgórza, po drugiej morze. Bryan bez słowa skinął głową i spojrzał w kierunku Jessiki, która stała w pewnym oddaleniu, patrząc na dawne pole bitwy. O czym myślała? To, co tu zaszło, miało miejsce setki lat temu, a przecież jemu wystarczyło zamknąć oczy, by usłyszeć szczęk stali... Czy wspominała tamte chwile udręki, kiedy się nią zabawiano, kiedy płomienie stosu zaczęły ją parzyć, kiedy zęby wampira wgryzły się w jej szyję, zmieniając ją na zawsze w coś mniej niż człowieka? - Pora iść, do zachodu słońca zostało niewiele czasu - rzekł Lucien. - Musimy się przygotować. Oczywiście zdawali sobie sprawę z tego, że wszystkie ich przygotowania mogą niewiele zmienić, jeśli wróg rzeczywiście zgromadził