Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/abik.gniezno.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/tymek10/ftp/abik.gniezno.pl/paka.php on line 5
niego, łudząc się, Ŝe słuch ją zawiódł.

niego, łudząc się, Ŝe słuch ją zawiódł.

  • Sabrina

niego, łudząc się, Ŝe słuch ją zawiódł.

29 June 2022 by Sabrina

- Co takiego? - zapytała. Mark wytrzymał jej spojrzenie. - Proszę cię, byś została niańką Eriki - powtórzył. – Co oznaczałoby, gdybyś się zgodziła, przeprowadzkę na moje ranczo oraz... - Chwileczkę - przerwała mu wstając. - To absolutnie wykluczone. PrzecieŜ ja pracuję. Jestem twoją asystentką. Jestem tu potrzebna, no i... Mark uniósł dłoń gestem, Ŝe wszystko rozumie. - Jeszcze bardziej byłabyś potrzebna na moim ranczu. A jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać. Jedyną, której śmiało powierzyłbym opiekę nad Eriką. To, co stało się wczoraj, przeraziło mnie. Gdyby małej stała się jakaś krzywda, nie darowałbym sobie do końca Ŝycia. Alli osłupiała. Ujrzała Marka z całkiem innej strony, jako człowieka wraŜliwego, czułego wujka. Gdy jego brat i bratowa zginęli tragicznie, Mark, wówczas dwudziestoośmioletni męŜczyzna, był zupełnie nieprzygotowany do roli ojca, lecz bardzo się starał sprostać temu zadaniu. Nie ze wszystkim dawał sobie radę, i stąd ta zaskakująca prośba. - Studiuję informatykę i dwa razy w tygodniu muszę być na uczelni, w środy i czwartki. - śaden problem, w te dni ja będę w domu. Paradoks, pomyślała Alison. NajwaŜniejsze w tym wszystkim jest to, Ŝe musiałaby, na Boga, zamieszkać na ranczu. W domu męŜczyzny, w którym jest zakochana! Jak ona to wytrzyma? Jak zniesie tę bliskość? Nawet wspólne przebywanie w firmie stanowiło dla niej problem, a co dopiero mieszkanie pod jednym dachem. Była u niego kiedyś, by podpisał jakieś dokumenty, wiedziała więc, Ŝe dom jest duŜy, więc właściwie przebywanie z Markiem w tym domu nie powinno być krępujące. - A co z moją pracą w firmie? - odwaŜyła się zapytać. - Dam ogłoszenie o tymczasowym zatrudnieniu. A ty zarobiłabyś dwa razy więcej niŜ obecnie. Allison spojrzała na niego zaokrąglonymi ze zdziwienia oczami. - Dwa razy więcej? - zapytała. - Dobrze usłyszałaś. Jako niańka Eriki zarobisz podwójną stawkę. Bo dla mnie opieka nad dzieckiem jest czymś bezcennym. A spokój ducha zawsze kosztuje. Dwa razy tyle co tu? - myślała Alli. Westchnęła głośno. Jako asystentka zarządzania dostawała całkiem dobrą pensję, ale oczywiście dodatkowe pieniądze na kształcenie Kary bardzo by się przydały. Siostra jej dostawała wprawdzie stypendium, lecz nie wystarczało ono jednak na wszystkie związane z nauką wydatki. Alison przez ostatnie dwa semestry musiała sięgnąć do swoich oszczędności, a jeśli wypadnie jakiś ekstra wydatek, będzie kłopot. Propozycja Marka zapobiegnie wielu problemom. - No i jeszcze premia - powiedział. Znowu ją zaskoczył, wprawił w zdumienie. - Jaka premia? - Taka, Ŝe na początek, jako zaliczkę, dostaniesz tysiąc dolarów. Oniemiała. Przez chwilę słowa nie mogła wykrztusić. Tysiąc dolarów! Mogłaby te pieniądze przeznaczyć na nowy samochód. WciąŜ jeździła tym, który kupiła po skończeniu studiów, siedem lat temu, i coraz więcej miała z nim kłopotów. Zaledwie tydzień temu znów się zepsuł. Na szczęście jakiś męŜczyzna się zatrzymał i przyszedł jej z pomocą, ale przez cały czas reperacji budził w niej lęk. Nabrała teraz powietrza w płuca. Propozycja Marka była, prawdę mówiąc, nie do odrzucenia. I w tym tkwił cały problem. Nie do odrzucenia. Przez dwa lata trzymała na wodzy swe uczucia, choć nie było to łatwe. Wiedziała, Ŝe tak przedstawia się sytuacja i nic się tu nie moŜe zmienić. Nie wolno jej postawić się w roli kobiety o złamanym sercu. A ponadto rozumiała jego problem. On i Erika potrzebowali jej - i jak mogłaby mu odmówić w tak istotnej kwestii? No i nie sposób przemilczeć faktu, Ŝe taki zastrzyk finansowy to powaŜny atut.

Posted in: Bez kategorii Tagged: gabriel fleszar syn, piosenki na święta po angielsku, gabriel fleszar syn,

Najczęściej czytane:

162

wspierać, czasem oficjalnie, czasem pod stołem. Jak na ironię, im lepiej smarowali tryby sprawiedliwości, tym wolniej się one obracały. Ale to wszystko wkrótce się zmieni. On tego dopilnuje. Przekręcił kluczyk. Bestia zakasłała kilka razy, zanim wreszcie ruszyła. - Teraz lepiej - mruknął. W samochodzie wciąż czuć było zapach papierosa Morrisette. Tak mu się przynajmniej wydawało. Nie mógł się uwolnić od tej kobiety. Włączył wycieraczki i otworzył okno. Wieczór jeszcze nie nadszedł, ale zwykle jasne ulice pociemniały od ciężkich chmur. Z drzew kapało, deszcz zacinał, a spod kół pryskały fontanny brudnej wody. Niestety wciąż było gorąco, szyby zaparowały. Włączył klimatyzację i wyjechał z parkingu. Droga do Caitlyn Bandeaux zajęła mu tylko kilka minut. Urocze gniazdko, pomyślał, patrząc na elegancki, starannie odnowiony dom, zbudowany tuż po wojnie secesyjnej... albo, jak twierdzili miejscowi, po wojnie wywołanej agresją Północy. Takie teksty nie przeszłyby w San Francisco, ale tutaj, w mieście dumnym ze swojej historii, ludzie myśleli inaczej. Dom w samym sercu zabytkowej dzielnicy, z widokiem na plac musiał kosztować fortunę. Ale dla pani Bandeaux to żaden problem. Miała naprawdę kupę kasy. Zdążył sprawdzić jej wyciągi z banku. Zarabiała trochę, projektując strony internetowe, ale większość jej dochodu i zdaje się dochodu Josha Bandeaux również pochodziła z funduszu powierniczego. Odkrył też coś dziwnego... duże miesięczne przelewy, które nie wyglądały na zwyczajne rachunki. Może jakaś kolejna inwestycja? Może coś jeszcze innego? Na przykład co? Szantaż? Opłacanie czyjegoś milczenia? Skręcił i zaparkował w bocznej uliczce. Nie chciał, żeby zauważyła jego samochód. Przeszedł przez ulicę w niedozwolonym miejscu, poszedł na tyły domu, od strony garażu, i zajrzał przez wąskie okienko. Chociaż w garażu było ciemno, rozpoznał sylwetkę białego lexusa. Zatem pani jest w domu. Świetnie. Zadowolony okrążył dom i otworzył furtkę. Gdy szedł ścieżką przez ogród, zwymyślała go bezczelna wiewiórka ukryta na gałęzi, wśród liści sasafrasu. - Cicho bądź - szepnął, a wiewiórka skoczyła na inną gałąź. Jednak nie doczekał się ciszy. Gdy wszedł po schodkach i nacisnął dzwonek, usłyszał jeszcze większy hałas. Kudłaty pies Caitlyn dostał świra i zaczął wściekle ujadać, tak jakby Reed był złodziejem, na tyle głupim, żeby dzwonić do drzwi. Czekał. Nikt nie otwierał. Ale wysoko w powietrzu unosiła się delikatna smuga dymu z papierosa. Zadzwonił jeszcze raz. Był pewien, że Caitlyn jest w domu, bo światło się paliło, a samochód stał w garażu. Wytarł mokrą od deszczu twarz, przeklął swojego pecha i zamarzył o papierosie. Wciąż tęsknił za uspokajającym działaniem nikotyny. Nic. Znowu nacisnął dzwonek. Mocno i natarczywie. 163 Już miał zrezygnować, gdy usłyszał kroki. Szybkie, lekkie kroki na schodach. Po chwili zobaczył ją przez podłużne okienko przy drzwiach. Piękna twarz i wspaniała sylwetka. Intrygujące piwne oczy napotkały jego wzrok, ale zamiast strachu zobaczył zawziętość, wściekłość i determinację. Wysunęła wyzywająco brodę, zacisnęła usta. Otworzyła szybko drzwi, ale całym ciałem zastawiła wejście do domu. Rzeczywiście wyglądała groźnie, a przynajmniej starała się tak wyglądać. Czyżby przeszła trening asertywności i wzięła kilka lekcji wschodnich sztuk walki? - To pan - wycedziła i nawet posłała mu uśmiech, który jednak nie rozjaśnił jej zimnych oczu. - Pani Bandeaux? - W czym mogę panu pomóc? - Mam jeszcze kilka pytań. Nie poruszyła się. Mokre włosy miała upięte do góry, na twarzy widać było resztki makijażu. Buńczuczna poza zupełnie do niej nie pasowała. - Do mnie? - Tak. Ani drgnęła. - Obawiam się, że musi pan zaczekać. Nie odpowiem na żadne pytania, jeśli nie będzie przy tym mojego prawnika. A jego tutaj nie ma. Cwana suka. - To dotyczy tylko pani billingów telefonicznych. Uśmiechnęła się. - Nie zrozumiał mnie pan? Poradzono mi nie rozmawiać z panem bez adwokata. Więc nie sądzę, żebyśmy mieli sobie coś dzisiaj do powiedzenia. - Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Przez okienko zobaczył, jak znika w głębi domu. Co jest, do diabła? Znów nacisnął dzwonek i czekał. Pies wpadł w szał. Nikt nie otwierał. Niech to diabli! Czuł się jak pajac. - No, otwórz - szeptał. - Wiem, że tam jesteś. - Spojrzał na zegarek. W co ona z nim gra? Jeszcze raz nacisnął mocno dzwonek. I czekał. Znów spojrzał na zegarek. Upłynęły trzy minuty, pięć. - Najświętsza Panienko! - Gdyby tylko miał ten pieprzony nakaz, wyważyłby drzwi. Pies robił taki raban, że zmarłego by obudził. Jezu! Znów nacisnął dzwonek. Nagle pojawiła się i otworzyła drzwi. Wygląda inaczej, i to nie tylko dlatego, że się przebrała i rozpuściła mokre włosy. Patrzyła zdziwiona, jakby zapomniała, że zostawiła go na ganku. Dżinsy, bluzę i wrogie nastawienie zamieniła na miękką, białą podomkę przewiązaną ciasno w talii. Reed zauważył zagłębienie między jej piersiami, odwrócił wzrok, a potem spojrzał jej w oczy. - Ach, to pan. - Najwyraźniej była zmieszana. Mokre pasma włosów założyła za uszy. Nie siliła się na uśmiech i wyglądała, jakby miała ochotę przespać następne sto lat. - Przepraszam... Nie słyszałam dzwonka. Brałam prysznic... wcześniej złapał mnie deszcz i... - Pani pies szczekał jak oszalały. - Często tak szczeka. Woda leciała. Byłam na górze i... - Przerwała, jakby zdała sobie sprawę, że mówi bez sensu. - Czy mogę panu w czymś pomóc. ... [Read more...]

ich starszy brat, ...

Donovan, zdaniem Bledsoe zamieszany w zbrodnię. Nie mieli na niego żadnych dowodów. Owszem, był zazdrosny o uwagę, jaką poświęcano bliźniaczkom; ale zazdrość to nie przestępstwo. I zdarza się ;: często. Niemniej jednak Hayes postanowił sprawdzić obu, ... [Read more...]

Bledsoe gniewnym wzrokiem przyglądał się monitorowi Shany McIntyre.

– Nie, nie myślałem. Ale teraz... – Podrapał się w brodę, łypnął znad okularów do czytania. – Sam już nie wiem. Słuchaj, nigdy nie uważałem Bentza za mordercę. Ale coś tu śmierdzi, Hayes. Obaj to wiemy i obaj wiemy, że ma to jakiś związek ze starym dobrym ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 abik.gniezno.pl

WordPress Theme by ThemeTaste