mieli zarumienione z przejęcia. — Mamo, ścigaliśmy się
z Nianią przez całą drogę do domu i wygraliśmy! — Udało się nam — powiedział Hobby. — Pokonali- śmy ją. — Biegliśmy dużo szybciej niż. ona — oświadczyła Jean. — A gdzie Niania? — zapytała pani Fields. — Zaraz tu będzie. Cześć, tato. — Cześć, dzieciaki — odparł Tom. Przechylił głowę na bok, nasłuchując. Od strony ganku dobiegały jakieś zgrzy- ty, dziwne brzęczenie i szuranie. Uśmiechnął się. — To ona — oświadczył Bobby. Do pokoju wsunęła się Niania. Pan Fields przyjrzał się jej. Zawsze go intrygowała. W pokoju słychać było jedynie osobliwe, rytmiczne szura- 73 nie, które powstawało przy zetknięciu się kół napędu z twardą drewnianą podłogą. Niania zatrzymała się w odle- głości kilku kroków od Toma. Para nieruchomych oczu, uzbrojonych w fotokomórki i osadzonych na giętkich wy- sięgnikach, lustrowała go uważnie. Wysięgniki poruszały się badawczo, drgając przy tym nieznacznie. Po chwili wsunęły się do środka. Niania zbudowana była w formie olbrzymiej metalo- wej kuli, spłaszczonej na spodzie. Kadłub pociągnięty miała zieloną, pozbawioną połysku emalią, która wskutek długotrwałego użytkowania zaczynała się łuszczyć i odpry- ski wad Poza wysięgnikami, na których osadzono oczy, niewiele więcej dało się zaobserwować. Cały system mo- toryczny został ukryty. Po obu stronach metalowego kor- pusu widać było zarysy drzwi. Właśnie przez nie wysuwa- ły się magnetyczne chwytaki, ilekroć zachodziła potrzeba ich użycia. Przód korpusu był ostro zakończony, a także specjalnie wzmocniony. Dodatkowe warstwy metalu, przyspawane z przodu i z tyłu do kadłuba, nadawały Nia- ni wygląd jakiejś wojennej machiny. Przypominała czołg. Albo statek kosmiczny w formie kuli, który właśnie przy- był na ziemię. Była podobna do owada. Jakiegoś olbrzy- miego pancerzowca. — Prędzej! — zawołał Bobby. Niania gwałtownie się poruszyła, obracając się nie- znacznie wokół własnej osi, gdy koła napędu dotknęły podłogi. Jedna para bocznych drzwi otworzyła się. Ze środ- ka błyskawicznie wysunęło się długie metalowe ramię. Niania schwyciła Bobby'ego magnetycznym chwytakiem i przyciągnęła do siebie. Następnie posadziła go sobie na 74 plecach. Bobby zasiadł okrakiem na korpusie Niani. Pod- ekscytowany uderzał piętami o jej boki i podskakiwał w górę i w dół, na przemian. — Ścigajmy się dookoła domu! — zawołała Jean. — Dalej, wio! — krzyknął Bobby. Olbrzymi kulisty owad, brzęczący i szczękający, zbudowany z rozmaitych przekaźników, trzaskających fotokomórek i lamp elektro-