- Nic mi nie jest.
- Jestem niedaleko. Za godzinę mogę być u ciebie. - I co wtedy, Rainie? Wszystko będzie dobrze, bo będziesz próbowała mi pomóc? - Nic podobnego! - A czego się spodziewałaś? Zrozumienie to nie to samo co litość. Chy¬ ba że w twoim świecie. - Quincy... - Dzięki za wieści, pani detektyw Conner. Dobranoc. Trzasnął słuchawką. Rainie zmarszczyła brwi i o wiele delikatniej żyła swoją. - Ale moja sprawa była inna - wymamrotała. W jej pokoju panowała cisza. Pomyślała, że to właściwa odpowiedź 64 r Później, sześć godzin później, odezwał się motelowy budzik i nieprzytomna Rainie wypełzła z łóżka. Różnica czasu wciąż dawała jej się we znaki. Na śniadanie wypiła małą colę, ale nadal czuła się na wpółmartwa. Wybiegła na czteropasmową szosę i przez pół godziny przemierzała betonowy labirynt niekończącego się centrum handlowego, położonego w pobliżu międzystanowej autostrady I-95. Mężczyźni w średnim wieku w swoich pomiętych marynarkach wytoczyli się z motelu. Kolejka samochodów czekała cierpliwie na podjeździe dla zmotoryzowanych klientów McDonald'sa. Rainie biegła przez kolejne parkingi, uskakując przed samochodami lekkomyślnych kierowców i ludźmi już zmęczonymi poranną jazdą. W dali kołysały się klony i bujne magnolie. Dzikie kapryfolium pięło się po betonowych barierach otaczających parkingi, jakby chciało zająć dla siebie tę miejską dżunglę. Rainie rozkasłała się z powodu wyziewów ciężarówek. Pobiegła w stronę Motelu 6 z nadzieją, że zielony krajobraz nie przypomni jej Bakersville i nie sprawi, że zacznie tęsknić za słonym nadmorskim powietrzem. Wzięła pięciominutowy prysznic, potem ręcznikiem osuszyła włosy i wczesa¬ ła piankę. Spodziewała się, że będzie to kolejny długi dzień, więc włożyła stare dżinsy i biały podkoszulek - oficjalny mundur prywatnego detektywa z aspiracjami. Zawiązując sznurowadła, rzuciła okiem na automatyczną sekretarkę. Na zewnątrz było już bardzo gorąco. Dużo by dała, żeby móc włożyć sandały i szorty. Odepchnęła tę myśl, wysłuchując, że ma sześć nowych wiadomości. Chwyciła motelowy długopis i blok papieru. Pierwsze dwie wiadomości były od klientów, którzy czekali na wieści w swoich sprawach. Rzeczywiście powinna się do nich odezwać. Trzy kolejne były puste. Po prostu ktoś dzwonił w godzinnych odstępach i za każdym razem odkładał słuchawkę. Skoro nie zadał sobie trudu, żeby zostawić wiadomość, Rainie postanowiła nie zawracać sobie tym głowy. Ostatnia wiadomość była od jakiegoś adwokata, o którym nigdy nie słyszała, a który prosił o podstawowy zestaw informacji. Spojrzała na zegar: Na wybrzeżu Pacyfiku musiała być czwarta rano. Sprytnie oddzwoniła do firmy adwokackiej. Powiedziała, że sekretarka wyśle coś pocztą. Zostawiła też numer do Motelu 6 na wypadek, gdyby tamten adwokat potrzebował szybszej odpowiedzi. Poczuła się bardzo pracowita i przebiegła, choć było jeszcze przed południem. Zasznurowała buty i zawahała się. Potem wsunęła swojego glocka do kabury. Czarny żakiet skutecznie kamuflował wybrzuszenie. O siódmej wzięła notatki i wyszła. Ostre promienie słońca zmusiły ją do zmrużenia oczu. W jej małym samochodzie było chyba sto stopni. Niech to