sposób - zrzucajac ze schodów czy podrzynajac gardło? Po co
tyle zachodu? Tylko po to, ¿eby wygladało na wypadek? Nie kupuje tego. Cały plan byłby zbyt ryzykowny. Łatwo mo¿na byłoby trafic na niewłasciwy samochód. - Na przykład na cie¿arówke Biggsa. - Chyba ¿e wychodzimy z błednego zało¿enia. Mo¿e ofiara miał byc Biggs - zastanawiał sie Paterno. - Ktos zadał sobie wiele trudu, ¿eby Biggs nigdy sienie obudził, podczas gdy Marla Cahill ze szpitala spokojnie wróciła do domu. Wiec mo¿e to wcale nie o nia chodziło. - Tyle tylko, ¿e Biggs jest czysty jak dziewica, pamietasz? Prawdziwy harcerzyk. - W przeciwienstwie do wszystkich członków rodziny Cahill. - Paterno rytmicznie ¿uł swoja stara gume. Do diabła, ta sprawa doprowadzi go do szalenstwa. - Chyba musimy poczekac i zobaczyc, co pani Cahill ma nam do powiedzenia. 316 Zdaniem Nicka, Conrad Amhurst własciwie był ju¿ jak martwy. Le¿ał płasko na plecach z mnóstwem tubek i rurek przymocowanych do jego ciała, nafaszerowany morfina, otepiały. Kiedy Marla zapukała w futryne drzwi jego prywatnego pokoju, zwrócił w jej strone oczy. - Tato? - powiedziała Marla, podchodzac do łó¿ka. Nick stanał za nia. Nie chciał zakłócac swoja obecnoscia sceny pojednania, jesli o to tu, do diabła, chodziło Fatalnie czuł sie w tym miejscu, mimo całego luksusu i widoku na zatoke. Nie lubił domów opieki, tak samo jak szpitali. W jednym rogu pokoju stała skórzana sofa. Po drugiej stronie znajdowały sie drzwi prowadzace do du¿ej łazienki z kabina prysznicowa na poziomie podłogi, tak by mo¿na było do niej wjechac na wózku inwalidzkim, który stał teraz wepchniety do kata. Na podłodze le¿ała miekka wykładzina, sciany oklejono ładna tapeta w jasnym kolorze, a za oknem rozciagał sie piekny widok na zatoke i le¿ace po drugiej stronie Sausalito. Mimo to jednak panowała tu atmosfera własciwa instytucjom publicznym. Było goraco, duszno, a człowiek w łó¿ku był bliski smierci. Marla dotkneła le¿acej na kołdrze koscistej, pomarszczonej dłoni. - To ja, Marla. Conrad przekrecił głowe na jedna strone i spojrzał na nia zamglonymi bólem oczyma. - Marla? - powtórzył. Wydawał sie zdezorientowany. Pote¿ny niegdys me¿czyzna, z duma obnoszacy swa sprawnosc i siłe, le¿ał teraz, powalony straszna choroba, chudy jak szkielet i bezradny jak dziecko. Miał bardzo blada twarz poznaczona ¿ółtymi plamami, siwe włosy tak rzadkie, ¿e widac było skóre jego czaszki. Zapadniete oczy były jednak przytomne i nieufne. - Nie. - Wyrwał reke z jej dłoni, siegnał do stolika i namacał okulary. Z wysiłkiem wło¿ył je na nos i spojrzał na Marle nienaturalnie powiekszonymi zrenicami. 317 - Tak, wiem, ¿e wygladam teraz troche inaczej, ale to dlatego, ¿e miałam powa¿ny wypadek - wyjasniła pospiesznie. - Teraz jestem ju¿ prawie zdrowa.