do Allbeury'ego.
- Zła wiadomość, Robinie. Najgorsza, jak się wydaje. - Mów. - Policja zgarnęła Patstona i zabrała go do Wahham Forest. - To szpital? - Kostnica. Weszli kilka minut temu, czekam na zewnątrz. Allbeury milczał. - Rozumiem, że mam nie wchodzić? - Absolutnie. Ale trzymaj się w pobliżu. - Dam ci znać, jak się czegoś dowiem. - Dobrze, tylko uważaj, Mike. Naprawdę nie chcę, żeby policja wiedziała o moim zaangażowaniu. - To się rozumie samo przez się. W kostnicy Jim Keenan czekał cierpliwie, podczas gdy Tony Patston, praktycznie rzecz biorąc, w stanie głębokiego szoku siedział z głową między kolanami. Ręce świeżego wdowca drżały, a kiedy podniósł wreszcie wzrok, miał wilgotne, szkliste oczy i kredowobiałą twarz. - Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę... - powtarzał. - Bardzo mi przykro - rzekł Keenan. - Czy wiecie...? Keenan czekał, aż Patston odzyska panowanie nad sobą. - Czy wiecie, kto jej to zrobił? - wykrztusił wreszcie Tony. - Jeszcze nie. Ale się dowiemy. Pojawił się sierżant Reed z filiżanką herbaty, ale Tony potrząsnął tylko głową. - To może pan? - Reed podsunął filiżankę Keenanowi, ale ten ją zignorował - Panie Patston - rzekł - niestety, musimy zadać panu kilka pytań, więc jeśli pan pozwoli... - W porządku. Ale może u mnie w domu? Chcę zobaczyć córkę. - Oczywiście, że ją pan zobaczy. Podaliśmy już policjanta do pańskiej teściowej. Chyba najlepiej będzie, jeśli pan z Iriną zatrzyma się tam na jakiś czas. - Nie chcę. - Będziemy musieli przeszukać pański dom... takie są procedury. Więc naprawdę łatwiej będzie dla wszystkiech, a zwłaszcza dla dziecka, jeśli nie będziecie przy tym obecni. - Słusznie. - Tony wciąż nie mógł się otrząsnąć z oszołomienia. - Ale po co chcecie przeszukiwać dom? - Tak jak mówiłem. Rutynowo. - Słusznie - powtórzył Tony i wstał. Był otępiały, ale wciąż jeszcze za mało. Joanne. Jego żona... a jednocześnie już wcale nie żona. W tej chwili najbardziej zdumiewał go fakt, że to, co przed chwilą powiedział policjantom, było prawdą: pragnął wręcz desperacko zobaczyć Irinę, poczuć ją