- Tyle gazetek - mruknął. - Duże, małe... I umieścił to ogłoszenie we
wszystkich. Zadał sobie dużo trudu. Ale dlaczego? - Nagle szeroko otworzył oczy. Zrozumiał. Cholera, mógł o tym pomyśleć już poprzedniego wieczoru. - Kamuflaż - powiedział. - Słucham? - Kamuflaż - Montgomery odpowiedział za niego i odchrząknął. Popatrzył na Quincy'ego przekrwionymi oczami. W jego obojętnym spojrzeniu widać było jednak podziw. - Tak, możliwe. Powiedzmy, że ma twój adres. Gdyby jutro zechciał na ciebie zapolować, namierzylibyśmy go drogą eliminacji. Ale facet rozesłał informację do dziesiątek więzień, w których więźniowie przekazują ją sobie z rąk do rąk. Mamy więc do czynienia z facetem, paroma kumplami, kumplami tych kumpli i ich kumplami, którzy są na wolności. To cała pieprzona siatka przestępcza. Będziemy szukać łobuzów jeszcze wiele lat po twojej śmierci. - Wielkie dzięki - powiedział beznamiętnie Quincy. -- Taka jest prawda - wtrąciła się Rodman, chociaż przynajmniej patrzyła na Quincy'ego z większą troską niż Montgomery. - Gdyby wczoraj coś ci się stało, procedura standardowa oznaczałaby sprawdzenie twoich znajomych, jak też ludzi związanych z wcześniejszymi sprawami. To nie byłoby łatwe, ale z pewnością dalibyśmy sobie radę. A teraz informacje o tobie posiada całe mnóstwo więźniów. Może cię namierzyć jakiś neonazista, który nienawidzi agentów federalnych, gangster, który chce wyrobić sobie opinię twardziela, albo psychopata, który po prostu się nudzi. Gdyby teraz coś ci się stało, zasięg poszukiwań musiałby być o wiele większy. Bez względu na liczbę zaangażowanych agentów, nigdy nie bylibyśmy w stanie sporządzić takiego wielkiego spisu podejrzanych. Szczerze mówiąc, facet wymyślił sobie sprytną strategię. - To jest poważna sprawa - oznajmił ponownie Everett. Quincy dobrze o tym wiedział. Przecież to na niego polował jakiś myśliwy. Glenda przekartkowała akta zebrane przez Quincy'ego. - Pocieszający jest fakt - powiedziała - że niektóre z tych gazetek prowadzone są należycie. Jeśli zamieszczają ogłoszenie, to znaczy, że ktoś je zamówił, a pieniądze wysłał przekazem. Może przechowały list z zamówieniem i kopertę. Stempel pocztowy wskaże nam miasto nadania listu, na kopercie spróbujemy znaleźć odciski palców i DNA, a całą przesyłkę przebadamy pod kątem śladów chemicznych, brudu, jakichś resztek. Z drugiej jednak strony... - zawahała się i przepraszająco popatrzyła na Quincy'ego. - Gazetki więzienne to najczęściej bardzo amatorskie dziennikarstwo. Może minąć wiele tygodni, zanim znajdziemy wszystkie, w których ukazało się to ogłoszenie. I nawet wtedy... 69 Reszty nie musiała mówić. Nie wszystkie gazetki więzienne to poważne pisma. W latach sześćdziesiątych wiadomości szmuglowano do więzień w pacz¬ kach z papierosami. Ale gdy problem narkotyków stał się zbyt poważny, władze więzienne nie dopuszczały na teren więzień paczek z zewnątrz, w tym również; tych, które zawierały produkty tytoniowe. Więźniom wolno było dostawać listy i pieniądze, za które kupowali papierosy w więziennym sklepie. Nie wiadomo czy polityka ta doprowadziła do zmniejszenia problemu narkotyków. Z pewnoś¬ cią jednak przerwała ona przepływ informacji. Ale bardziej ambitni więźniowi znaleźli lukę. Otrzymywali listy zawierające papier do skręcania papierosów, n których pisali różne informacje i całkiem swobodnie i z uśmiechem rozprawa¬ dzali je na więziennym dziedzińcu. Z czasem władze więzienne zorientowały się i zaczęły kontrolować napływ papieru do skrętów. Przekazywanie liścików traktowano podejrzliwie, głównie ze względów bezpieczeństwa. W latach dziewięćdziesiątych sieć informacji podziemnej zaczęła się cie¬